niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 2

- Następny. - wydaje się znudzona, tą czynnością. Oddalam się od jej stolika. Kieruję się do przydziału
16-latków. Staję między dwoma osiłkami. Kiwamy do siebie głowami. Nie ma co liczyć na bliższe relacje. Dzisiaj każdy jest naszym wrogiem, każdy chce zostać trybutem, wygrać i przynieść dumę dystryktowi.
- Witajcie, witajcie - po placu pobrzmiewa piskliwy głosik z wyraźnym kapitolińskim akcentem. Na scenie stoi Dorothee, zielono ubrany pajac, prowadząca ceremonie. - Wesołych Głodowych igrzysk  -wykrzykuje entuzjastycznie. - I niech los zawsze Wam sprzyja.
Kobieta dostaje oklaski, uśmiecha się. Myśli, że ją kochamy. Nic bardziej mylnego. Po prostu wszyscy wyśmiewają się w te sposób ze stylu w jakim mówi.
- Zanim zaczniemy - kontynuuje - chcemy pokazać wam niezwykły film. specjalnie dla Was prosto z Kapitolu.
Co roku wyświetlają ten sam film, mówiący o Mrocznych dniach, kiedy to Trzynaście dystryktów Panem stanęło naprzeciw państwa, które kochało ich i broniło. Po wojnie, którą wygrał Kapitol, został podpisany traktat o zdradzie, na którego mocy, co roku od 74 lat, każdy z dystryktów musi złożyć daninę w postaci dwójki dzieci z obojga płci w wieku od 12 do 18 lat, którzy zostaną zamknięci na arenie, gdzie będą walczyć na śmierć i życie. Nazywamy to Głodowymi Igrzyskami, których zwycięzca nie tylko przynosi honor dla dystryktu, ale również otrzymuję niezliczoną liczbę pieniędzy i żywności. Film kończą słynne słowa: "Tak pamiętam o przeszłości, tak chronimy naszą przyszłość."
- Nadszedł czas, aby wybrać jednego odważnego, młodego chłopaka i młodą dziewczynę, którzy będą mieli zaszczyt reprezentować Dystrykt Drugi podczas 74 Głodowych Igrzysk - głos Dorothee, ogłusza nas - Jak zwykle, panie pierwsze.
Podchodzi do kuli, w które są kartki z imionami dziewczyn. Na czterech z nich jest napisane Clove Allison.  Kobieta, przez chwilę miesza papierki ręką, a następnie dziarsko chwyta jedną z nich i wraca do mównicy.
- Clove Allison - imię, które wyczytała niesie się po placu.
Tylko nie to. Nie, Clove. Ona nie da rady! Może i na zewnątrz jest silna, to ma bardzo delikatna duszę. Na ekranie widzę dziewczynę, która podąża ku scenie. Ubrana jest w czerwona sukienkę do kolan, zebraną w pasie. Na twarzy ma maskę zabójcy. Dokładnie tak jak kazał Crage. Wspina się po schodach i podchodzi do zielonego ufoludka. Patrzy na resztę z wyższością. Ktoś chce się za nią zgłosić, lecz ona się na to nie zgadza. Myśli, że da radę. W osłupieniu patrzę na estradę. Nie zauważam nawet, kiedy Dorothee wybiera kartkę z kuli chłopców.Nie słyszę imienia. Widzę jedynie młodego chłopaka, który wychodzi z przedziału dwunastolatków. Już wiem co mam zrobić. To o co mnie prosił mentor.
-Zgłaszam się na ochotnika.- wykrzykuję.
Nie muszę nic więcej powiedzieć. Dzieciak, który został wylosowany zawraca do swoich przyjaciół, a ja staję na scenie zamiast niego. Clove ptatrzy na mnie. Jej twarz nie zdradza nic, jednak oczy mówią wszystko. Kiedy patrzy na mnie, widzę gniew i niedowierzanie.
-Jak się nazywasz?- głos prowadzącej, przywraca mnie do porządku.
-Caton Hadley-odpowiadam automatycznie.
-Oto trybuci z Drugiego Dystryktu!-mówi radośnie Dorothee.-Podajcie sobie dłonie.
Oboje, i ja i Clove, odwracamy się do siebie twarzami i podajemy sobie dłonie. Jej uścisk jest mocny i zdecydowany. Patrzę jej w oczy, ona jednak unika mojego wzroku. Gdy tylko zamykają się za nami drzwi pałacu, zostajemy rozdzieleni.
Masywny Strażnik Pokoju prowadzi mnie do pomieszczenia przeznaczonego do pożegnań trybutów z rodziną i przyjaciółmi. Gdy tylko jestem w pokoju, siadam na kanapie obitej aksamitem i przyglądam się futrzanemu dywanowi.
Nagle słyszę odgłos otwierania drzwi.
- Macie 15 minut - informuje mnie strażnik.
Podnoszę wzrok i widzę rodziców. Wyraźnie nie są zadowoleni. Przez dobre 5 minut przyglądamy się sobie. Ojciec patrzy na mnie z lekką nutą odrazy, a mama...wesoła kobieta, którą widziałem w kuchni, zniknęła. Tak po prostu. Wyparowała.
- Dlaczego o zrobiłeś? - pyta tato przez zaciśnięte usta.
- Carge chciał, abym się zgłosił, dlatego to zrobiłam - tłumaczę - zresztą miałem pozwolić, aby ten dzieciak zginął?
- Czyli o wiele lepiej, abyś to ty zginął? - wrzasnął mężczyzna.
- Tak, jeśli to mi pomoże! - nerwy zaczęły mną targać.
To zamknęło mu usta. Przeniosłem wzrok z niego na matkę, próbując się uspokoić. Patrzyła na mnie. Rozłożyłem ramiona i przytuliłem ją. Wiem, że nie mogę sobie pozwolić na łzy, ale i tak nie wzbierały one we mnie. Czas płynął szybciej niż sądziłem, bo po kilku minutach weszła kobieta w białym mundurze i wyprosiła moich rodziców. Chwilę potem drzwi otworzyły się i w progu stanął obcy mi mężczyzna.
- Dziękuję - wyszeptał. W pierwszej chwili nie wiedziałem o co chodzi. - Dziękuję Ci za oszczędzenie mojego syna.
- Nie ma za co - mówię lodowato, aby zapamiętał mnie jako bezlitosnego zabójcę - Trzeba przecież przynieść dystryktowi honor.
Mierzymy się wzrokiem. Ja bezinteresownym, a on...jego oczy są smutne, ale i radosne. Pewnie sądził, że chłopak, który się zgłosił za jego syna, zrobił to z litości. Mylił się. Zrobiłem to, aby wygrać i obronić Clove. Jednak niech myśli, że robię to tylko dla siebie.
Do pokoju wchodzi dwójka strażników, pierwszy wyprowadził mężczyznę, a drug bierze mnie za ramię i kieruję do samochodu. Przy pojeździe stoi Dorothee wraz z Clove. Kiwamy do siebie głowami. Teraz nie jest czas na rozmowy. Wchodzimy do środka i ruszamy powoli ulicami Dwójki. Słońce świeci, a ja patrzę na miejsca, które codziennie odwiedzałem. Piekarnię, sklep spożywczy, akademia. Całe miasto jest pamiątką dzieciństwa, gnębienie dzieciaków i spacerów z Clove. Spoglądam na dziewczynę. Nie okazuje żadnych uczuć, zero. Patrzy za okno. Postanawiam wziąć z niej przykład i powoli zamieniać się w starego Catona-bezlitosnego, wrednego i łaknącego krwi. Dojeżdżamy na peron, gdzie podstawili kapitoliński pociąg, mający nas zabrać do stolicy. Na placu czekając na nas nowi kamerzyści, nagrywający nasz każdy krok, każdy ruch, każde uczucie. Nie mają co liczyć na wielkie widowisko. Co roku pożegnanie Trybutów wygląda tak samo. Dwójka młodych ludzi stoi po obu stronach Dorothee, oboje mają bezlitosny, bezinteresowny wyraz twarzy. W pewnym momencie drzwi rozsuwają się, a my wchodzimy do przedziału.
________________________________________________________________
Następny rozdział będzie dłuższy. Obiecuję.

6 komentarzy:

  1. Opublikowano Twoje zamówienie. Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to przepiękny szablon z Cato. Po prostu... JAHAHDHSHDHSDHJKSDJASDKJJDJDS.
    Cieszę się, że znalazłam tego bloga. Uwielbiam wszystko co związane z Clato, więc bądź pewna, że będę twoją stałą czytelniczką. No, no.. pisz nowy rozdział. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że szablon Cię się podoba :) Notka będzie jutro, bo nie mam weny...Jeśli lubisz Clato w zakładce "O mnie" jest link do mojego drugiego bloga, o Clove :)

      Usuń
  3. Odznacz w nagłówku "zmniejsz, aby dopasować" ;)
    Pozdrawiam,
    Smoczyca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, ale jeśli mam być szczera miałam na zrobienie tego tylko 10 minut, a zaraz to wszystko dopracuję i wstawię button :D

      Usuń
  4. No moja droga... i odrazu lepiej wszystko wygląda... a szablon obłędny ^^
    Wchodzę tu codziennie i sprawdzam czy coś doszło czy nie... i jak narazie się nie zawodzę chociaż jak pamiętasz te rozdziały już znam ^^

    Ah... no ale jeszcze raz wrócę do szablonu...ah...mój mąż <3 tak ślicznie to wygląda :)

    Pozdrawam :)

    OdpowiedzUsuń