piątek, 8 lutego 2013

Rozdział 1



Jak zwykle budzi mnie dźwięk budzika. Uśmiecham się, patrząc na biały sufit. Dzisiaj dożynki. Dzień, który w wielu dystryktach Panem, sieje strach. Ale nie tutaj. Nie w Jedynce, Dwójce i Czwórce.
- Drugi Dystrykt. - szepcze z ironicznym śmieszkiem na ustach.- Bo ty rodzisz się, aby zabijać.
Odsuwam ciepłą kołdrę. Zimne powietrze owiewa moją skórę. Szybko naciągam na siebie koszulkę i dresy. Zostawiam kołdrę w nieładzie. Pościele ją jak wrócę z Akademii. Akademia, szkoła, treningi, dzieciństwo. To tam spędzamy 6 lat swojego życia. Bez zastanowienia trzaskam cicho drzwiami. Echo niosące się po domu, daje mi cały zarys sytuacji. Rodzice nadal śpią. W końcu co innego mają do roboty? Nie muszą się martwić o mnie, mam tylko 4 kartki. Nigdy nie zgłaszałem się po astragale - to nie było konieczne. W Dwójce nie brakowało niczego. Jesteśmy ulubieńcami Kapitolu. Wszystkiego mamy pod dostatkiem. Zbiegam po schodach i kieruję się do kuchni. Zaglądam do lodówki. Szybko robię kanapkę i wychodzę z domu. Zmierzam do domu Clove. Mojej koleżanki i towarzyszki od kilku lat. Jesteśmy jak rodzeństwo. Uśmiecham się na samą myśl o spotkaniu. Tylko ona mnie rozumie. Trzymamy się razem od kilku lat. Zwróciła moją uwagę w Akademii. Ja zawsze otoczony wianuszkiem znajomych, maszyna do zabijania, porządna rodzina. Ona, kompletne przeciwieństwo, nigdy nie domagała się uwagi innych, z rodzicami alkoholikami, zawsze poniżana. Pukam do drewnianych drzwi. Otwiera mi je średniego wzrostu piętnastolatka z brązowymi włosami o najróżniejszych odcieniach i zielonymi oczami, które na mój widok wyraźnie promienieją.
- Wreszcie jesteś. Nie mogłam się doczekać. - powiedziała, przybierając buntownicy wyraz twarzy. - Muszę trochę porzucać, bo wybuchnę.
Stara, dobrze mi znana Clove. Ta sama, która potrafi pokonać trenera jednym rzutem noża. Słyszę odgłos schodzenia po schodach. Dziewczyna zamyka drzwi i popycha mnie do przodu, dając mi znak, żebyśmy ruszali. Chcąc ją troszkę wkurzyć, stawiam opór i nie robię ani jednego kroku. Stara się nie popchnąć, ale ma za mało siły.
- Proszę -błaga, lekko załamanym głosem.-Chodźmy.
- Co Ci tak śpieszno do Akademii. Myślałem, że nie lubisz tam przebywać. - Wyznała mi to kiedyś jak wracaliśmy do domu. Nie dziwię się jej. W końcu, Roby, najwredniejszy chłopaka w Dwójce, zawsze jej dokucza z powodu rodziców.
- Wolę szkołę niż dom. Zwłaszcza dzisiaj.
- Co się dzieje?  - Pytam z niepokojem.
- Nic ważnego - odszeptuje dziewczyna.
Resztę drogi pokonujemy w ciszy. Zastanawiam się nas jej słowami. Jest małomówna, jeśli chodzi o jej dom. Zresztą nie dziwię się. Też nie chciałbym rozmawiać o takim piekle. Nagle czuję jak Clove, szturcha mnie w bok. Spoglądam na nią. Dziewczyna wymownie spogląda na naszego głównego trenera, który jest też mentorem. Mężczyzna ubrał się w granatowy garnitur i po raz pierwszy na jego rękach i twarzy nie było widać krwi, która często leje się podczas treningów. Miła odmiana. Crage podnosi głowę i spogląda na mnie. Uśmiecha się pod nosem. Wiem, co chce przez to przekazać. Chciał, abym się zgłosił. Nie kiwając mu nawet głową, przeszliśmy do sali głównej, gdzie grzecznie czekaliśmy na coroczną mowę. Pomieszczenie również się zmieniło od wczorajszego treningu. Cały sprzęt został zgarnięty pod ścianę, a broń schowana do małego magazynu, który przylega do hali. Rozglądam się po twarzach innych mieszkańców Dwójki. Mają spokoje twarze, nie boją się, są pewni siebie. Norma w naszym dystrykcie. W końcu jesteśmy zawodowcami. Moje przemyślenia przerwy głos Crage'a.
Witajcie.-zaczyna.-Wszyscy doskonale wiedzą, po co się zebraliśmy. Nie mam zamiaru powtarzać wszystkiego od początku. Dla większości z Was to nie są pierwsze dożynki. Jestem tu tylko po to, aby przypomnieć kilka zasad. Po pierwsze, jeśli wylosują jakiegoś dwunasto- lub trzynastolatka, starsi mają się zgłosić. Druga zasada: Macie wyglądać jak urodzona maszyny do zabijania, niech inni Trybuci od początku wiedzą kto t rządzi. I po trzecie, na spotkaniach z rodziną , ma nie być łez. Zrozumiano?!
Ostatnie słowo wykrzyknął na cały regulator.
- Zrozumiano! - odkrzykujemy wszyscy.
- A teraz do domu! Na Dożynkach macie dumnie prezentować nasz Dystrykt. - wymachuje rękoma, jakby przepędzał nas z sali.
Bez wyrazu kieruję się wraz z innymi do wyjścia. Wszyscy się popychają, żywo dyskutując na temat uroczystości. Gdy wyswobadzam się z tłumu, odnajdę wzrokiem Clove, gdy dziewczyna podchodzi, widzę jej przestraszone oczy. Chwytam jej rękę w przyjacielskim geście i się uśmiecham. Wracamy do domu ramię w ramię.
- Ubierz najładniejszą sukienkę - mówię, gdy dochodzimy do jej domu, puszczam dłoń dziewczyny- Słyszałaś Crage'a musimy ładnie wyglądać.
Piętnastolatka patrzy na mnie z wyższością, mim, że jestem od niej wyższy o głowę.
- Wiesz mi... - odgryza się - ty potrzebujesz o wiele więcej pracy nad sobą.
Posyłam jej łobuzerski uśmiech, klepie dziewczyną po ramieniu i odchodzę. Idąc ulicą słyszę głuchy trzask, gdy ta zamyka drzwi. Droga do domu mija bardzo szybko. Gdy tylko wchodzę do kuchni, czuję zapach świeżego pieczywa i kawy. Przekraczam próg kuchni, obejmuję mamę w pasie i całuję ją w głowę.
- Śniadanie zapowiada się smakowicie.
- Będzie smakowite, jeśli najpierw pójdziesz się przebrać. - mówi kobieta - Do dożynek została godzina, a ty wyglądasz jak siedem nieszczęść.
Wybucham śmiechem. Zwykle zwraca się tak do ojca, kiedy ten wraca z kopalni. Szybko wbiegam po schodach do swojego pokoju, chwytam przygotowane ubranie i podążam szybkim krokiem do łazienki. Ubieram się w czarny garnitur i połyskujące lakierki. Poprawiam materiał, przeczesuję ręką włosy i już jestem gotowy na wyjście. Słysze głos mamy, która mówi, abym się pośpieszył. Z prędkością światła zbiegam na dół i siadam na krześle, stojącym przy stole w jadalni. Rodzice już spożywają posiłek. Oboje milczą, jak co roku. Mimo, że my młodzi nie boimy się dożynek, to dorośli bardzo poważnie to traktują. Jemy w ciszy. Mimo, że jestem nieustraszony, to jednak boję się odezwać do rodziców. Wiem co bym usłyszał-że nie wolno mi trafić na arenę. Dopijam kawę, gdy spoglądam na zegar i zauważam godzinę. Za 20 minut wszystko się zacnie. Szybko sprzątamy i podążamy na plac. Nie zachodzę po Clove, gdyż sądzę, że jest już na miejscu i mnie wypatruję. Mieszkamy blisko placu, na którym znajduje się Pałac Sprawiedliwości, najważniejszy budynek w Dystrykcie. ustawiam się w kolejce wraz z innymi dzieciakami. Pracowniczka Kapitolu, kłuje mnie w palce, krew pokrywa biała kartkę, a następnie kobieta identyfikuje mnie.

______________________________________________________________
I jak? Co mam zmienić, co jest dobrze? Wasze opinie są dla mnie ważne. Zwłaszcza na początku :)

2 komentarze:

  1. Jest świetnie, tylko tło mi nie odpowiada... Wykrzykniki zlewają się z białymi literami...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest świetnie, tylko tło mi nie odpowiada... Wykrzykniki zlewają się z białymi literami...

    OdpowiedzUsuń